środa, 1 czerwca 2016

"Dzieci gniewu" Paul Grossman



Na wstępie chciałabym zaznaczyć, iż ta książka była dla mnie swego rodzaju eksperymentem. Nie tyle lubię czytać kryminały, bo z tym gatunkiem dopiero co się oswajam, lecz uwielbiam wszelkiej maści zagadki w czytanych pozycjach. Z kryminałem historycznym spotkałam się pierwszy raz w życiu, nigdy wcześniej czegoś takiego nie czytałam. Nie pokładałam w tej pozycji jakiś wielkich nadzieji, nie stawiałam wygórowanych oczekiwań. Miałą być ona sprawdzeniem, czy tego typu lektura trafi do mojego czytelniczego serca.
Jako osoba, która lubi wiedzieć o co chodzi, być obeznana w sytuacji, najpierw zaczęłam przeglądać źródła historyczne (wariatka).Wydawało mi się to rozsądne, ponieważ domyślałąm się, że w tekście będzie wiele nawiązań. Jednak zostałam mile zaskoczona, że nawet gdybym tego nie zrobiła, to zrozumiałąbym sens zdarzeń, gdyż wszystko jest jasno opisane i nawet osoby z dość elementarną wiedzą historyczną są w stanie szybko poczuć panujący klima.
Mimo, że to mój pierwszy kryminał historyczny i nie mogę o porównywać z innymi dziełami, to bez wątpienia stwierdzam, iż na tej książce się nie skończy. Ukłon w stronę autora za tak wierne odtworzenie sytuacji Berlina lat 20. i 30. Czytając czułąm się świadkiem wydarzeń, jaknym przeniosła się w czasie.
Kolejnym wielkim plusem jest stworzenie chyba jednego z najlepszych czarnych charakterów, o którym na samą myśl przechodzą mnie ciari. Jestem również zdumiona całą fabułą. Szczerze powiedziawszy gdy dowiedziałam się o czym są "Dzieci gniewu", miałąm pewne wątpliwości. Jednak ciekawość wzięła górę. Nie żałuję. Historia bardzo wciąga. Osobiście wręcz "pożerałam" tę lekturę, czytałąm w nocy. Rada: nie zaczynajcie czytać, jeśli macie zapowiedziany ważny sprawdzian z matematyki i jeszcze ważniejszy z geografii.
Podsumowując, polecam gorąco. Mimo tak mrożącej krew w żyłach historii, książka skradła moje serce. Polecam dosłownie każdemu. Jedynym warunkiem są mocne nerwy.

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu SQN <3

~Banan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz